Rzym dla totalnego podróżniczego żółtodzioba - czyli mnie :)

Jestem totalną łamagą pod względem orientacji w terenie, nie wiem czy słyszeliście jak kiedyś zgubiłam się na własnym osiedlu ? :) Czytanie mapy przychodzi mi z trudem, nie potrafię kupować biletów lotniczych przez internet i używać exela. Do tej pory mam Windowsa Vistę i używam Winampa. Na moim telefonie nie znajdziesz ani jeden aplikacji, chociaż wiem od całkiem niedawna, że mówi się "apka". Mając nowy telefon przez kilka dni oddzwaniałam, bo nie umiałam odebrać połączenia. Serio są jeszcze tacy ludzie jak ja :)
Jednak kończąc to samobiczowanie chcę się pochwalić, że wyjazd do Rzymu ogarnęłam sama od początku do końca :)
Bilety kupiłam pierwszy raz w życiu przez internet na fly4free. Nie mogłam liczyć na niczyją pomoc w tej kwestii, zatem podjęłam ryzyko i kupiłam bilety sama. Kupując bilety musisz dokonać odprawy on-line, a następnie wydrukować karty pokładowe- dałam radę :)

wylot z Warszawy
 Mieliśmy tylko bagaż podręczny i ani jednego zarezerwowanego noclegu :)
Przylecieliśmy na lotnisko Fiumicino, bardzo blisko Lido di Ostia, zatem nocleg blisko plaży to był nasz pierwszy plan. Z lotniska do miasta dojechaliśmy niebieskim autobusem, a następnie znaleźliśmy bardzo łatwo nocleg przy samej plaży w http://www.hotel-tirrenia.com/ w cenie 30euro od osoby z widokiem na plaże, śniadaniem, kablówką (bajki), klimatyzacją, łazienką.



Po śniadaniu następnego dnia i rozmowie z przemiłymi właścicielami udaliśmy się pociągiem (bilet 1,30 euro/ dorosły) do Rzymu na stacje metra Piramide.
Od Piramide postanowiliśmy dojść pieszo do Ust Prawdy (trochę okrężną drogą), ale dotarliśmy, szukając po drodze noclegu.






W dalszym ciągu szukając noclegu po drodze, szliśmy zobaczyć Colosseum.




Szliśmy cały czas pieszo w stronę Watykanu oglądając całą resztę sławnym budowli Rzymu.











Mniej więcej od Piramide do Watykanu, wliczając nasze błądzenia przeszliśmy jakieś 10km.
Ostatkiem sił szukaliśmy poleconego nam noclegu na Via Aurelia. Ulica jest obok Bazyliki i jest cholernie dłuuuuga... nie doszliśmy do naszego celu. Po drodze cudem i na Wojtka Szczęsnego dostaliśmy wypasiony nocleg z widokiem na Bazylikę, śniadanie, balkon, klimatyzacja, kablówka, łazienka, kuchnia i śniadanie na tarasie z widokiem na Watykan :)

Ledwo żywi poszliśmy na obiadokolację i padliśmy koło 21 :)
Rano ruszyliśmy na audiencję do Franciszka.


 Po audiencji z obolałymi plecami od plecaków, postanowiliśmy wrócić metrem i pociągiem do Lido di Ostia. Chcieliśmy wrócić do pierwszego hotelu blisko lotniska, aby zarezerwować nocleg i zostawić plecaki.Oczywiście nocleg zarezerwowaliśmy bez problemu:) Tym razem z mega tarasem !
 Wróciliśmy do Watykanu, aby wykonać powierzone nam w Polsce zadanie - dostarczyć modlitwy pod grobem Jana Pawła II.



Święte Schody

najważniejsza, wykatowana pamiątka - wachlarz
Po dostarczeniu listów z modlitwami, wróciliśmy do Lido di Ostia, a rano plaża i powrót.


stopy po całym dniu chodzenia




Jeśli ktoś z Was chciałby, ale boi się jechać gdzieś na totalnie własną rękę- to powiem Wam, jak ja dałam rade to Wy też :)
A w lipcu lecimy do Wenecji :)

Komentarze

Popularne posty