Uważaj, bo ... "przegniesz" !

Jestem zwolenniczką wychowywania "po skandynawsku". Co to dla mnie oznacza? Nie chodzę za Jagodą krok w krok na placu zabaw (już kiedyś o tym pisałam). Zasiadam sobie jak królowa i niech sobie radzi, a co ? :) Pozwalam jej skakać po łóżku - spadnie to się nauczy, a łóżko i tak na tym nie ucierpi, nie ? Wiadomo, gdyby plac zabaw lub łóżko były na betonie to sprawa wyglądałaby inaczej :)
Nie chodzę na nią :
"Uważaj, bo się przewrócisz!"
"Uważaj, bo wpadniesz pod samochód!" (co nie oznacza, że puszczam jej rękę przy ulicy)
"Uważaj, bo się zalejesz!"
"Uważaj, bo się poparzysz!"
"Uważaj, bo spadniesz!"
itd.....
Szczerze? Wiem, że to nie działa, a jeśli, to z odwrotnym skutkiem, bo wzbudzam tym zainteresowanie, a właściwie dlaczego nie mogę ? Co się stanie? A zrobię na złość !
Pamiętam na studiach mówili nam o gorącej wodzie. Zwykle mówimy do dziecka uważaj, bo to gorące. Przecież dziecko nie wie co to oznacza "gorące". Dopóki nie doświadczy, nie zobaczy- nie zrozumie. Mówili nam wtedy o prostym doświadczeniu : 3 miseczki z wodą (zimna, letnia i na tyle gorąca, aby odczuć zdecydowanie różnice, ale nie poparzyć się). Dziecko wkłada palca zaczynając od zimnej, aż do gorącej. Podobno czasami to działa:)
Ja niestety nie zrobiłam tego doświadczenia ... Staram się nie używać tekstów prezentowanych powyżej, zamieniam je na tyle aby sens był ten sam, ale wydźwięk inny.
 Mówiłam "Jagoda, gdy dotkniesz żarówki, poparzysz się". Świetnie matka, brawo ! Połowa sukcesu, tylko co to znaczy "poparzysz się" ? Niestety, dotknęła, poparzyła się. Jestem patologiczną matką, bo owszem "ojojałyśmy" rączkę, ale ucieszyłam się wewnętrznie. Rączka była delikatnie zaczerwieniona, zatem nic wielkiego się nie stało, ale teraz Jagoda prosi o włączenie lampki, bo wie co to znaczy "poparzyć się".
Jednak są rzeczy ŚWIĘTE jeśli chodzi o bezpieczeństwo dzieci! Dla mnie taką rzeczą jest między innymi KASK ! Kask zakładany na rower, rolki, hulajnogę to podstawa- podstaw - podstawowych . Nie mogę patrzeć na dzieci i RODZICÓW (!), którzy kasku dzieciom nie zakładają, bo po co ? Po co ? No błagam !
Gdy Adaś leżał na chirurgii z przepukliną, obok leżał Kubuś po trepanacji czaszki, bo jechał na hulajnodze, na własnym podwórku, przy garażu, obok mamy i przewrócił się. Mama go podniosła i wszystko było ok, gadał, jechał dalej. Nagle zaczął bełkotać i stracił przytomność... zanim mama dojechała za karetką z Kraśnika do Lublina, syn był już na pooperacyjnej. Szczęście w nieszczęściu.
Czasami delikatne (według nas) uderzenie w głowę może wyrządzić ogromne "szkody" w mózgu. Sprawdzałam, dziecko na hulajnodze jedzie czasami 10/12km/h, wyobrażacie sobie? Dogonisz takie rozpędzone dziecko i bezpiecznie je zatrzymasz ? Wątpie ! Wyobraź sobie teraz, że nie dogonisz ! Ono przewróci się i walnie głową o np;. krawężnik ! Czy tak bardzo "boli" założenie kasku?!
Dziwię się... serio ... nie do pojęcia dla mnie ...












jakoś sobie radzi :)





Komentarze

Popularne posty