Metoda Montessori
Lubię i czasami stosuję.
Jednakże nie przyjmuję jej w całości bez własnego hejtu, a już z całą pewnością nie przekonują mnie placówki (przedszkola, szkoły) tzw. montesoriańskie. Dlaczego? Praca tą metodą to ciężka praca. Nie wystarczy mieć taki przedmiot na studiach, czy wybrane elementy. To tak jak być lekarzem i bazować na wiedzy tylko ze studiów and that's it . Czasy zmieniają się ... możliwości nauczania tą metoda także.
Pamiętam będąc na studiach mieliśmy przedmiot Montessori i faktycznie "złapałam bakcyla", a na praktyki w przedszkolu o tym "profilu" cieszyłam się bardzo i pokładałam nadzieję, że "czegoś się nauczę". Gdy dowiedziałam się, że dziecko wykładowcy także tam chodzi to nie miałam już wątpliwości, że moje poranne wstawanie kiedyś zaowocuje :)
Po pierwszych dniach mój entuzjazm gasł i gasł... Niestety to nie było tylko moje spostrzeżenie. Zajęcia wyglądały tak jakby chcieć nauczyć 20 dzieci w wieku 1,5 roku gry w szachy. Nauczycielka owszem "coś" mówiła, a dzieci ... cud, że każdy wyszedł cało z tych "zajęć".
Metoda jest fajna, ale trzeba mieć powołanie i dobrze umieć pracować nią. Jednak najważniejsza jest mega, mega, ale to mega kreatywność. Całość założeń M.Montessori to stawianie na "samo", czyli samodzielność, samokształcenie, samorealizacja, samodyscyplina. Nauczyciel/ rodzic nie narzuca, a umożliwia i stwarza warunki do swobodnej nauki w tym czasie i tempie oraz tego czego dziecko w danym momencie chce. Tu powstaje moje "czerwone światełko", ale to już na inny post :)
Uwielbiam pomoce dydaktyczne, zabawki, pokoje i wszystkie "akcesoria" tej metody. Inspirują mnie jako matkę i pedagoga.
Wrzucam linki do świetnych instagramów poświęconych tej tematyce :
https://www.instagram.com/explore/tags/montessoriathome/
https://www.instagram.com/midwestmontessori/
Jednakże nie przyjmuję jej w całości bez własnego hejtu, a już z całą pewnością nie przekonują mnie placówki (przedszkola, szkoły) tzw. montesoriańskie. Dlaczego? Praca tą metodą to ciężka praca. Nie wystarczy mieć taki przedmiot na studiach, czy wybrane elementy. To tak jak być lekarzem i bazować na wiedzy tylko ze studiów and that's it . Czasy zmieniają się ... możliwości nauczania tą metoda także.
Pamiętam będąc na studiach mieliśmy przedmiot Montessori i faktycznie "złapałam bakcyla", a na praktyki w przedszkolu o tym "profilu" cieszyłam się bardzo i pokładałam nadzieję, że "czegoś się nauczę". Gdy dowiedziałam się, że dziecko wykładowcy także tam chodzi to nie miałam już wątpliwości, że moje poranne wstawanie kiedyś zaowocuje :)
Po pierwszych dniach mój entuzjazm gasł i gasł... Niestety to nie było tylko moje spostrzeżenie. Zajęcia wyglądały tak jakby chcieć nauczyć 20 dzieci w wieku 1,5 roku gry w szachy. Nauczycielka owszem "coś" mówiła, a dzieci ... cud, że każdy wyszedł cało z tych "zajęć".
Metoda jest fajna, ale trzeba mieć powołanie i dobrze umieć pracować nią. Jednak najważniejsza jest mega, mega, ale to mega kreatywność. Całość założeń M.Montessori to stawianie na "samo", czyli samodzielność, samokształcenie, samorealizacja, samodyscyplina. Nauczyciel/ rodzic nie narzuca, a umożliwia i stwarza warunki do swobodnej nauki w tym czasie i tempie oraz tego czego dziecko w danym momencie chce. Tu powstaje moje "czerwone światełko", ale to już na inny post :)
Uwielbiam pomoce dydaktyczne, zabawki, pokoje i wszystkie "akcesoria" tej metody. Inspirują mnie jako matkę i pedagoga.
Wrzucam linki do świetnych instagramów poświęconych tej tematyce :
https://www.instagram.com/explore/tags/montessoriathome/
https://www.instagram.com/midwestmontessori/
 |
| Jagoda ostatnio ma fazę na liczenie |
 |
| nasza "plantacja" fasoli |
 |
| a także uwielbia produkty różnych konsystencji |
 |
| no i te zwierzątka :) |
 |
| stare barierki "przeciw-dzieciowe" przetworzone na drabinkę do wspinaczki Adasia |
Komentarze
Prześlij komentarz