" Zapomniał wół jak cielęciem był "

Kiedyś widziałam demotywatora "stajesz się dorosłym, gdy zaczynasz omijać kałuże" bardzo wymowny, prawda?
Mam zwyczaj oglądania, przysłuchiwania się ludziom na ulicy. Lubię na kogoś czekać (byle nie za długo) i przyglądać się różnym zachowaniom społecznym. To niesamowite jak każdy z nas zupełnie inaczej reaguje na taką samą sytuacje, gest, słowa. Najbardziej przeraża mnie to, że coraz mniej w nas DZIECKA. Nie mamy dystansu do życia, nie mamy w sobie "pozytywnego sarkazmu" - o ile mogę tak to ująć :)
Moja Jagoda dzisiaj rano była zachwycona tym, że jest 6 rano i do tego jest ciemno (my- totalna załamka). Dlaczego? No, bo przecież może używać do woli swojej latarki biedronki :) My dorośli na brak światła narzekamy i wynajdujemy milion problemów z tym związanych, a dzieci są szczęśliwe, bo przecież mogą użyć latarki, albo mama zapali świeczkę.
Pada deszcz - my dorośli marudzimy, (zimno,mokro,ślisko) a dzieci ? Radocha, bo będą kałuże i wreszcie można założyć kalosze (Jagoda nie przejdzie obojętnie obok żadnej kałuży). Podobnie, gdy pada śnieg:)
My dorośli w kiepskiej sytuacji doszukujemy się pozytywów, a dzieci w każdej widzą pozytywy :) Nawet wylany sok jest powodem do radości, bo można wytrzeć ogromnych mopem, albo jeszcze lepiej - ścierką.
Pracując w przedszkolu widziałam niejedno dziecko z dziurą w rajstopie, skarpecie :) My dorośli ze wstydu zapadlibyśmy się pod ziemię, a dziecko robi jeszcze większą - FAJNIEJSZĄ dziurę :)
Kto zna nas nieco bliżej wie, że do zabawy w wesołym miasteczku, namiocie, domku z koca, czy do oglądania bajek nie trzeba nas dwa razy prosić :) Moja mama zawsze mówi o nas, że my sami jesteśmy jeszcze jak dzieci :) Fajnie :) Cieszę się, że to co sprawia przyjemność moim, czy przedszkolnym dzieciakom robi radość i mi :)
Tak naprawdę cała ta przedmowa to wstęp do mojej prywatnej recenzji filmu animowanego "Mały Książę", na którym byłyśmy z Jagodą jakiś czas temu w kinie.  Mamy już dvd i niezmiennie jestem zafascynowana nową adaptacją dzieła Antoine'a de Saint-Exupéry'ego. Bajka bazuje, ale nie jest kopią książki. 
Czytałam różne opinie zarówno dobre jak i złe o tej animacji. Najczęstszym "zarzutem" było to, że nie jest sumienną "rekonstrukcją" książki, a dla mnie to jest najfajniejsze :) Jednak co innego skłoniło mnie do wychwalania "Małego Księcia". Według mojej opinii w prawie każdej scenie jest symbol wychowywania, traktowania dzieci oraz tego jak one postrzegają nas dorosłych, nasze sprawy i "rozkazy". Widać tu jak mało w nas tolerancji wobec zabawy i dziecięcych WAŻNYCH spraw. Otworzyło mi trochę oczy, bo zauważyłam swoje błedy.
Ile razy nam matkom przydarzyło się wyrzucać "po kryjomu" popsute, połamane części od zabawek, albo jakieś "karteluszki" ? Ile razy "zawracamy" dzieciom ich Świat naszymi dziwnymi (w oczach dzieci ) sprawami np:."posprzątaj klocki" - a może właśnie te klocki to I etap budowy, który czeka na II etap budowy.
Pamiętam z czasów studenckich, że uczyli nas o tych klockach :) Otóż nie powinno się kazać dzieciom burzyć budowli z klocków, nawet jeśli stoją kilka dni, a one ich nie dotykają. Dziecko samo powinno uznać kiedy budowla jest zakończona i można posprzątać. Burząc plac budowy uczymy swoje dzieci nie doprowadzania spraw do końca, uczymy poddawania się. 
Przekładając to na "język dorosłych": robimy sweter na drutach, mamy już jakiś fragment, odkładamy na jakiś czas (nie mamy czasu, nie mamy weny) mając w planie dokończyć. Pewnego dnia mąż pruje nam to co udało się zrobić, a powodem jest np:. bałagan. Ten fragment włóczki był dla nas ważny, bo kiedyś miał być swetrem, a w dodatku "włożyłyśmy serce" w tą prace. Przykre ? 
Polecam każdemu zapoznać się z "Małym Księciem" w nowej odsłonie i Wam także rekomenduję, że nie zawiedziecie się :) 













Komentarze

Popularne posty