Wynik ankiety - wolisz góry czy morze ?

 

Kilka dni temu zadałam Wam pytanie na facebooku "co wolicie góry czy morze ?" Odpowiedzi były prawie 50 na 50 z lekką przewagą gór. Zadając to pytanie byłam przekonana, że miażdżąca większość będzie za "górami". Zaskoczył mnie wynik. Dlaczego?

Otóż ja wolę morze (niekoniecznie polskie) i nie "smażing-plażing", bo tego nie znoszę. Nie dla mnie leżenie pod palmą z drinkiem, o nie ! Ja uwielbiam (podobnie jak mój mąż) klimat nadmorski, spacery po plaży, pływanie itd. 

Jeśli chodzi o góry, to ja się ich zwyczajnie boję. Nie, nie gonił mnie nigdy niedźwiedź i nie spadłam z urwiska . Nic z tych rzeczy. 

Gdy byłam mała, co roku jeździłam na kolonie w góry (raz nad morze). Chodziliśmy po górach często, a ja zwyczajnie nie dawałam rady (jeszcze ten plecak). Szłam najczęściej z tyłu i marudziłam. Nawet wejście na szczyt nie dawał mi radości, bo wiedziałam że teraz trzeba zejść. Szłam i jęczałam, a większość osób darło się na mnie, że marudzę, dokuczam, opóźniam marsz itd. Powodowało to jeszcze gorsze samopoczucie i nienawiść do gór.

Oczywiście każdy normalny, więcej by nie pojechał, a ja za rok jechałam znowu, aby udowodnić, że nie jestem cieniasem, tylko "taternikiem" ! Po czym historia była jak zwykle taka sama . 

Mam świadomość, że byłam wtedy mała , miałam prawo marudzić, jednak to zniechęciło mnie do gór raz na (być może) zawsze. Gdy ktoś proponuje mi wyjazd w góry, aby chodzić po nich, a nie pić grzańca lub jeść oscypki, nie zdecyduje się. Ostatnio kolega powiedział mi, że być może źle wspominam te wyjazdy, bo ekipa nie była zgrana. Pewnie coś w tym jest, bo tylko raz pamiętam opiekunkę, która szła ze mną i z innymi na końcu. Bardzo miło to wspominam. Teraz jako dorosła przypominam sobie, że nie tylko ja jęczałam, marudziłam i szłam na końcu.

Niech to będzie przestroga dla innych, aby nie zrażać innych swoją postawą. Gdy jest ktoś słabszy, mniej zdeterminowany , wolniejszy należy go wspierać , iść obok, pomagać, a nie jeszcze dodatkowo dobijać i "gnoić". Dla mnie chodzenie po górach to istna trauma. A najciekawsze jest to, że ja uwielbiam chodzić. Gdy wyjeżdżamy, każdego dnia chodzimy po 15 km bez najmniejszego "stęknięcia". Jednak za marsz po górach - podziękuję. 

Takie góry są spoko, gdy idziemy spacerkiem po płaskim. Nawet dzieciaki dają radę i nikt nikogo nie pogania, strofuje, ocenia, wyzywa od "słabeuszy".

Rusinowa Polana

Rusinowa Polana - królewna tak słodko śpi, bo ma gorączkę (jak się później okazało)
 

Dzielę się z Wami wspaniałymi wspomnieniami z gór właśnie. Zdjęcia wykonał stemo.pl Chodziliśmy sporo, czasami pod górę, dzieciaki dawały radę i nawet ja byłam "górskim kozakiem"  :






 Uwielbiam książki o tematyce himalaizmu. Połykam je w dzień lub maksymalnie dwa. Kto kocha góry ten wie, że idziemy razem, nikt nie zostaje sam z tyłu. Wspieramy się i dopingujemy. Pewnie właśnie dlatego ten wyjazd był cudowny, bo nikt nie zostawał sam z tyłu. Było wsparcie, rozmowy, dużo śmiechu. Czyli to , czego nie doświadczyłam gdy byłam mała ZGRANA EKIPA.  

Wyjście w góry to synonim życia i tego z kim wędrujesz. Ale jedna sytuacja możne zrazić, zabrać zaufanie, zniechęcić i spowodować trwały lęk. 

Jeśli chodzi o gór to bez zgranej ekipy i zaufania - nie idę ! 

A dlaczego zaskoczył mnie wynik tej ankiety? Bo ja przez wiele, wiele lat byłam przekonana, że tylko ja wolę morze. Wydawało mi się, że tylko "słabeusze" wybierają morze. Powiem więcej, ja dopiero jakieś 3 lata temu "przyznałam się" po cichu, że wolę morze i boję się gór. Ja miałam nawet zakodowane w głowie, że to wstyd nie lubić gór, a kochać morze. Właśnie z takich sytuacji w naszym życiu biorą się irracjonalne traumy. Często nosimy je całe życie, dopóki ktoś nam nie otworzy oczu. Czekamy, aż ktoś powie nam, że to jest ok "lubić morze", nie oznacza słabości. Tu mówię o górach, ale to jest symbol naszych lęków. 

Lęk przed pająkami, piwnicami, strychami, dziadami - gdy straszymy dzieci

Lęk przed wodą- gdy uczymy dzieci wrzucając je do wody

Lęk przed warzywami - gdy uczymy tego , że warzywa są ble

Warto zwrócić na to uwagę, jak mówimy do naszych dzieci. Jak wspieramy ich w trudnych sytuacjach. Tego, czy pozwalamy im się bać i płakać. Wiem, że się boisz, ale jestem tu obok i nie puszczę Twojej ręki. Pomogę Cię. Jestem przy Tobie. Serio to drobnostka, a wiele zmienia w życiu, nawet dorosłym.  A my pamiętajmy o wyznaczaniu granic, aby nie postępować wbrew sobie. Jeśli nie lubimy gór, to nie lubimy i tyle. Nikt nie musi nic , nikomu udowadniać. Nie musisz się tłumaczyć. To Twoje życie i spędzaj je tak, jak lubisz. Nie spełniaj oczekiwań innych ludzi. Bądź sobą !

Komentarze

Popularne posty